Moje wspomnienia tamtych dni stawiają Panią Profesor w gronie tych pedagogów którzy nie patrzyli na ucznia poprzez pryzmat jego pogladów lecz wiedzy, a wtedy uwierzcie mi nie było ich tak wielu. Dlatego do tej pory Pani profesor pozostaje w mej pamięci jako pedagog życzliwy a wielu innych zniknęło z powodu mej starczej sklerozy.
W roku 1990 byliśmy na fali przemian, które odmieniały naszą rzeczywistość pod każdym względem. Faktycznie, różniły nas i pewnie w jakiś sposób różnią do dzisiaj, pewne poglądy i podejście do niektórych spraw. W żadnym jednak stopniu nie wpływało to i nie wpływa na wzajemny szacunek, tym bardziej, że nikt tu nie był chorągiewką na wietrze, lecz zachowywał constans.
ale "przysłowiowej już i szeroko znanej" lewicowości nie omieszkałeś nie wypomnieć swojej wychowawczyni. A co się tyczy brydża to na tamtejszej fali popularności tego sportu sam się nauczyłem podstaw.
Przez cztery lata Pani Profesor starała się zrobić z nas ludzi. Różnie to bywało. Dziś z wielu rzeczy możemy się pośmiać . Choć bywały kłopoty z fizyką i religią, i wcale nie należały wtedy do zabawnych. Pani Profesor swym spokojem i zrozumieniem młodzieńczego szału, który wespół z temperamentnością i nieograniczonym poczuciem wolności, gasiła największe pożary światopoglądowe i łagodziła konflikty. Nieraz musiała pewnie nieźle negocjować prawo łaski dla nas. Przymykała oko na nasze rozgrywki brydżowe na historii i WOS-ie, mało tego, jako brydżystka wskazywała błędy w licytacji i udzielała rad praktycznych. Dla młodych nauczycieli - źródło mądrości pedagogicznej i zdroworozsądkowego podejścia do swojej profesji i do życia.