potwierdzam, że ziemia z kirkutu była zwożona na budowę owej obwodnicy. Mąż do tej pory wspomina jak to poniewierały się szczątki ludzkie w rozkopach i były zalewane betonem. Przyjęło się też, że krzyżówka - czarny punkt na mapie drogowej a obecnie rondo, właśnie dlatego była taka pechowa i tyle tam wypadków śmiertelnych.
Piotrek i Maciek, to co piszecie, chyba jest możliwe, bo zarówno obwodnicę Baranowa, jak i plantowanie resztek Kirkutu odbyło się na początku lat 70-tych. Nie pamiętam, niestety, czy było to w tym samym czasie. Może Cieplik się tu wypowie? Dla uściślenia dodam tylko, że obwodnica, o której mówimy rozciąga się między mostem na lokalnej rzeczce a rondem. Wcześniej cały ruch drogowy przetaczał się przez centrum Baranowa (podobnie zresztą było w Kępnie, gdzie cały ruch szedł przez Rynek). Odcinek między "Targowiskiem", a rzeką, istniał już wcześniej i nie trzeba go było budować od nowa. Prawdopodobnie jednak w tym okresie wybudowano chodnik, pomiędzy ulicą Wojska Polskiego a Baranowem, możliwe, że z użyciem materiału ziemnego pochodzącego z cmentarza żydowskiego.
Duża część tych macew trafiła pod budowę drogi do Baranowa. Dokładnie chodzi o odcinek od skrzyżowania na byłym targowisku do ronda w Baranowie. To wiem z opowiadań dziadka.
Znając nasze realia i specyficzną mentalność części naszych rodaków stwierdzić należy, że macewy używano z pewnością do budowy niejednych fundamentów Pomysłowość ludzka odnośnie zastosowań elementów cmentarnych jest dość szeroka. Hitlerowcy przebili tu wprawdzie wszystkich, ale i współcześnie natknąć się można na podwórza brukowane macewami, płoty rodem z cmentarza ewangelickiego, ławeczki i stoliczki na działkach wykonane z płyt nagrobnych, podmurówki altanek z cegieł z murku cmentarza ewangelickiego itd, itp.
Odnośnie Kitkutu, to prócz tego pagórka, o którym wspomina Cieplik, był chyba jeszcze jeden, niezbyt duży, który znajdował się w miejscu, gdzie dziś jest ten ogrodzony placyk obok warsztatu samochodowego. Na przełomie lat 60 i 70 stała tam jakaś budka z piwem, czy coś w tym rodzaju. Lokal ten nazywał się bodajże "Zacisze", ale ludzie określali go makabryczną nazwą "Trupek". Chyba na początku lat 70 pagórek zniwelowano, zapewne z użyciem spychacza. Przypominam sobie, jaka masakra pozostała po tych pracach. Teren przypominał piaszczystą plażę, czy też pustynię. No i te setki, czy może nawet tysiące kości, mniejszych i większych ((