"Sądzę, że miejsce to winno być w jakiś sposób oznaczone w sposób umożliwiający każdemu kto znajdzie się w jego okolicy poznanie jego historii, szczególnie tym którzy nie mają o niej "zielonego pojęcia".[Mustava]
Moim zdaniem nie ma tu nic złego. Życie upływa, czasy się zmieniają, miejsca zmieniają swoje przeznaczenie - tak było, jest i będzie.
Problem w tym by pamiętać i szanować tą pamięć, pamięć miejsc które kiedyś w tak szczególny sposób "brały udział" w życiu (i po jego zakończeniu) ówczesnej społeczności.
Może faktycznie obecny i wcześniejszy charakter przeznaczenia tego miejsca kontrastują ze sobą, ale z informacji, m.in tu podawanych, wynika (i pociesza) fakt, że zmiana ta nie nastąpiła gwałtownie i w brutalny sposób (choć zapewne nie wszyscy byli tym zachwyceni). Stało się, trudno, ale nie widzę sensu by próbować, nie wiem - zlikwidować amfiteatr? wydzielić obszar jako historyczny?, ???? Niech służy nam wszystkim, żyjącym teraz, w jak najlepszy sposób (co ostatnio raczej nie ma miejsca, ale ...).
Sądzę, że miejsce to winno być w jakiś sposób oznaczone w sposób umożliwiający każdemu kto znajdzie się w jego okolicy poznanie jego historii, szczególnie tym którzy nie mają o niej "zielonego pojęcia".
Savary, też chodziłem tam na dyskoteki. Dziś mi głupio z tego powodu, ale trudno czuć się winnym, skoro bladego pojęcia się nie miało o przeszłości tego miejsca. W latach 70-tych ze świecą można było szukać publikacji o starym Kępnie. W czasach PRL były raczej marne szanse na rzetelne prace historyczne dotyczące wieku XX. Kto chciał coś napisać musiał się liczyć z tym, iż jego praca trafi do szuflady. Na poziomie naszego miasta można jedynie wspomnieć o pracach choćby pana Kokocińskiego, które chyba jedynie we fragmentach gdzieś się dziś publikuje. Parokrotnie w bibliografii książek o Kępnie natykałem się na pozycje będące jedynie maszynopisem autora. Zapewne wiele takich maszynopisów wciąż gdzieś zalega. Szkoda, że nie są one nawet obecnie, udostępnione. Byłby to na pewno przyczynek do rzeczywistej historii naszego miasta i okolic.
Zgadzam sie z "wiedzma" i "lulkiem". Pamietam jak go budowali. Pozniej chodzilem tam na dyskoteki. Nie bylo innych miejsc. Mam wiele wspomnien z tym miejscem. "Panrysio" spowodowal, ze poczulem sie ...winny. Chodz w polowie lat 70-tych nikt nic nie mowil co tam bylo wczesniej, a przynajmniej ja nic nie slyszalem. Chyba ci co wiedzieli trzymali buzie dokladnie zamkniete na klodke. Nie zapominajmy jakie to byly czasy. Gdzie byli ci, ktorzy sie teraz oburzaja? Czy to wina mlodziezy (owczesnej), ze chodzila sie tam bawic? A poza tym, skoro jak pisze "Sirena", cmentarz zostal zlikwidowany w latach 30-tych i to zgodnie z prawem kanonicznym, wiec oficjalnie przestal istniec. Teraz wazne jest by te ktore istnieja nie podzielily jego losow. I nakoniec chcialbym zaznaczyc, ze zdjecie jest swietne.
wiedzma-margo napisał/a:
Jest to jakieś chore. Na amfiteatrze grają i bawią się, a na trawniku obok śmierć ze zmarłymi swój odwieczny taniec tańczy.
To nie jest chore. Wiele obecnych miast leży na dawnych cmentarzach. Na przykład całe współczesne centrum Wrocławia jest położone na cmentarzu. Tu jest "tylko" park, a we Wrocławiu w rynku pijąc piwo czy bawiąc się w klubie 99,9% osób nie ma pojęcia że bawi się "na cmentarzu". Tak było jest i będzie Tu link do artykułu: http://wroclaw.ga...tarzu.html
Jest to jakieś chore. Na amfiteatrze grają i bawią się, a na trawniku obok śmierć ze zmarłymi swój odwieczny taniec tańczy. Chyba Zdziwaku jesteśmy walnięci sentymentalnie. Z drugiej jednak strony tak mało jest w Kępnie fajnych miejsc przeznaczonych na rekreacje, tak mało miejsc na koncerty... Amfiteatr stał się miejscem kultowym (nie mylić z kultem i z sacrum). Bo nawet jeśli koncertów tam już nie ma, zakochani nadal przesiadują na ławeczkach, młodzież się tam spotyka i robi to czego nie powinna, dzieci tradycyjnie wbiegają i zbiegają ze schodów i dając popisy wokalne, mają całą scenę dla siebie. Ot, życie toczy się dalej. Może tak ma być, może śmierć i życie mogą istnieć obok siebie.