ja miałam też przyjemność mieszkać w żydowskiej dzielnicy w Londynie. Cudny to był widok jak ubrani w te swoje kapelusze, lub często takie futrzane czapy, z pejsami,brodami, szli na modlitwę całymi rodzinami. Dzieci ubrane w takie przedwojenne płaszczyki, ubranka i buciki bardzo tradycyjne. Jakby czas się zatrzymał.
Znałem kilku żydów z pracy w PAHu, Wiedźma zna ich lepiej, zwykli ludzie tylko bolało ich czasem to, że w 2001 r. w kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu można było kupić antysemickie broszury.
Pamiętam też jak na cmentarz żydowski w Warszawie przyjeżdżały wycieczki z Izraela - takiej eksplozji czarnych loków nigdy nie widziałem. A chasyda to widziałem na tym cmentarzu, też w "pełnym rynsztunku" z tym, że walczył z trawą używając wykaszarki Husqvarny.
w czasie ubiegłych wakacji spotkałam 6-osobową chasydzką rodzinę, która w "pełnym rynsztunku" szła do Doliny Strążyńskiej. Niesamowity widok, niesamowite zdjęcie.
" A wiecie co każde miasto polskim czyni?
- Żydzi.
Jak już zabraknie Żydów,
wjeżdżamy w kraj obcy zupełnie i czujemy,
nawykli do ich przytomności,
jakby nam czegoś nie stawało"
Józef Ignacy Kreszewski
"Latarnia czarnoksiężnika"
Madzik! Prawdziwy chasyd nie chodził(dzi)w takiej czapce tylko w kapeluszu i nie w byle jakim chałacie, tylko w czarnym jedwabnym płaszczu i... dłuuuuuuuugie pejsy! A zatem to był zwykły Żyd - handlarz.