W ogródku proboszcza parafii Trębaczów koncertowali już Golcowie, Natalia Kukulska, Arka Noego, Bajm i Budka Suflera a w tym roku zagra prawdopodobnie T.Love. Na te koncerty przychodzi po kilka tysięcy ludzi, mimo że parafia liczy 900 dusz.
Ksiądz Eugeniusz Walczak nie wie, dlaczego został księdzem. - A im jestem starszy, tym jeszcze bardziej nie wiem. W słowie "powołanie" jest coś ważnego, ja po prostu usłyszałem ten głos i nie umiem tego wytłumaczyć - zadumał się i machnął ręką.
Ksiądz Walczak nie wie również, czy organizowane przez niego festyny przyciągają ludzi do Kościoła. - Bardzo bym chciał w to wierzyć, ale przecież nie będę stał przy wejściu z grafikiem i odhaczał, kto chodzi, a kto nie. Zresztą modlitwa to bardzo indywidualne przeżycie i tak naprawdę rzecz nie tkwi w samym chodzeniu w niedzielę na mszę - uważa.
Nie wie też, czy i tym razem festyn mu się uda, bo każdy organizowany przez niego koncert to ryzyko finansowe. Parafie nie mają taryfy ulgowej, a gaże, które płaci gwiazdom, są tymi z najwyższej półki. Koszt imprezy musi więc pokryć sprzedaż biletów.
Festyn z pompą, czyli z trąbą
Dawno temu, kiedy ksiądz proboszcz był już księdzem, ale nie był jeszcze proboszczem, wybrał się na pielgrzymkę do Włoch. - I tam zobaczyłem, jak w małych miejscowościach można wspólnie świętować odpust - z korowodami, orkiestrą i sztucznymi ogniami. Wesoło i spontanicznie, we włoskim stylu - opowiada.
Przemyślał sprawę i doszedł do wniosku, że Polacy nie gęsi, też swój styl mają. - Festyny to element kultury, nas samych. Razem z tymi wszystkimi kolorowymi wiatraczkami, balonikami na druciku i watą cukrową. Niepotrzebnie się z nich szydzi - uznał i jak pomyślał, tak postanowił zrobić. - Ale wcześniej jako młody wikariusz nie miałem szansy realizować swoich pomysłów - wtrąca. Szansę dostał przed dziesięcioma laty, kiedy objął probostwo w Trębaczowie.
Dziesięć festynów temu proboszcz wybrał strategiczny moment. - 15 sierpnia w parafii jest odpust, jest to również dzień wolny od pracy, no i środek wakacji - wylicza.
I zaczęły się festyny, w których motywem przewodnim była trąba - nazwa miejscowości, bo po plebanii chodzili ludzie przebrani za trąby i rozdawali dzieciakom słodycze, bo poprzez nazwę ksiądz chciał nakłonić swoich parafian, żeby śmiali się, także sami z siebie, ze swej miejscowości. Zresztą proboszcz nigdy nie należał do księży, którzy gromią parafian z ambony. - Po co kogoś straszyć? Miłość Boża jest wielka i usuwa lęk, a w życiu jest przecież tyle pięknych, dobrych stron, że lepiej się do nich odwoływać - przekonuje.
Trąbą stała się parafialną tradycją i przybiera coraz to nowe postaci. Na najbliższym festynie pojawi się na przykład herbata z okolicznych ziół - "Trębiczka", która - jak ma nadzieję proboszcz - również stanie się częścią parafialnej tradycji.
Koncerty zaczęły się na plebanii na długo po tym, jak przyjęły się festyny. W tym roku gwiazda wystąpi w Trębaczowie po raz szósty i będzie to T.Love. Koncert odbędzie się tradycyjnie w ogrodzie probostwa, a widzowie będą na niego wchodzić przez stodołę.
Ksiądz nie zna wszystkich ludzi, którzy pomagają mu zorganizować koncert, bo - jak mówi - całość ma iście mafijną strukturę. - Ja mam dwie, trzy osoby do pomocy, one z kolei kolejnych kilka i tak się tworzy sieć, a każdy coś robi - opowiada ksiądz. No i nie można zapomnieć o strażakach, których ksiądz ściąga chyba ze wszystkich okolicznych gmin. Oni też są częścią tej sieci.
- Co roku mówię sobie, że czas zatrudnić do tego wszystkiego profesjonalną agencję koncertową, ale potem sam zaczynam organizować kolejny koncert, adrenalina płynie we krwi i już wszystko jest w porządku - mówi.
Po co ksiądz w ogóle organizuje te koncerty?
- Bo w ludziach jest taka potrzeba, żeby się wspólnie bawić, świętować. Przecież życie nie jest dane nikomu za karę.
Edytowano 1raz, ostatnia edycja 2008-06-23 12:03:25
Ksiądz Eugeniusz Walczak nie wie, dlaczego został księdzem. - A im jestem starszy, tym jeszcze bardziej nie wiem. W słowie "powołanie" jest coś ważnego, ja po prostu usłyszałem ten głos i nie umiem tego wytłumaczyć - zadumał się i machnął ręką.
Ksiądz Walczak nie wie również, czy organizowane przez niego festyny przyciągają ludzi do Kościoła. - Bardzo bym chciał w to wierzyć, ale przecież nie będę stał przy wejściu z grafikiem i odhaczał, kto chodzi, a kto nie. Zresztą modlitwa to bardzo indywidualne przeżycie i tak naprawdę rzecz nie tkwi w samym chodzeniu w niedzielę na mszę - uważa.
Nie wie też, czy i tym razem festyn mu się uda, bo każdy organizowany przez niego koncert to ryzyko finansowe. Parafie nie mają taryfy ulgowej, a gaże, które płaci gwiazdom, są tymi z najwyższej półki. Koszt imprezy musi więc pokryć sprzedaż biletów.
Festyn z pompą, czyli z trąbą
Dawno temu, kiedy ksiądz proboszcz był już księdzem, ale nie był jeszcze proboszczem, wybrał się na pielgrzymkę do Włoch. - I tam zobaczyłem, jak w małych miejscowościach można wspólnie świętować odpust - z korowodami, orkiestrą i sztucznymi ogniami. Wesoło i spontanicznie, we włoskim stylu - opowiada.
Przemyślał sprawę i doszedł do wniosku, że Polacy nie gęsi, też swój styl mają. - Festyny to element kultury, nas samych. Razem z tymi wszystkimi kolorowymi wiatraczkami, balonikami na druciku i watą cukrową. Niepotrzebnie się z nich szydzi - uznał i jak pomyślał, tak postanowił zrobić. - Ale wcześniej jako młody wikariusz nie miałem szansy realizować swoich pomysłów - wtrąca. Szansę dostał przed dziesięcioma laty, kiedy objął probostwo w Trębaczowie.
Dziesięć festynów temu proboszcz wybrał strategiczny moment. - 15 sierpnia w parafii jest odpust, jest to również dzień wolny od pracy, no i środek wakacji - wylicza.
I zaczęły się festyny, w których motywem przewodnim była trąba - nazwa miejscowości, bo po plebanii chodzili ludzie przebrani za trąby i rozdawali dzieciakom słodycze, bo poprzez nazwę ksiądz chciał nakłonić swoich parafian, żeby śmiali się, także sami z siebie, ze swej miejscowości. Zresztą proboszcz nigdy nie należał do księży, którzy gromią parafian z ambony. - Po co kogoś straszyć? Miłość Boża jest wielka i usuwa lęk, a w życiu jest przecież tyle pięknych, dobrych stron, że lepiej się do nich odwoływać - przekonuje.
Trąbą stała się parafialną tradycją i przybiera coraz to nowe postaci. Na najbliższym festynie pojawi się na przykład herbata z okolicznych ziół - "Trębiczka", która - jak ma nadzieję proboszcz - również stanie się częścią parafialnej tradycji.
Koncerty zaczęły się na plebanii na długo po tym, jak przyjęły się festyny. W tym roku gwiazda wystąpi w Trębaczowie po raz szósty i będzie to T.Love. Koncert odbędzie się tradycyjnie w ogrodzie probostwa, a widzowie będą na niego wchodzić przez stodołę.
Ksiądz nie zna wszystkich ludzi, którzy pomagają mu zorganizować koncert, bo - jak mówi - całość ma iście mafijną strukturę. - Ja mam dwie, trzy osoby do pomocy, one z kolei kolejnych kilka i tak się tworzy sieć, a każdy coś robi - opowiada ksiądz. No i nie można zapomnieć o strażakach, których ksiądz ściąga chyba ze wszystkich okolicznych gmin. Oni też są częścią tej sieci.
- Co roku mówię sobie, że czas zatrudnić do tego wszystkiego profesjonalną agencję koncertową, ale potem sam zaczynam organizować kolejny koncert, adrenalina płynie we krwi i już wszystko jest w porządku - mówi.
Po co ksiądz w ogóle organizuje te koncerty?
- Bo w ludziach jest taka potrzeba, żeby się wspólnie bawić, świętować. Przecież życie nie jest dane nikomu za karę.
Edytowano 1raz, ostatnia edycja 2008-06-23 12:03:25