Dołączając się do dyskusji mogę napisać z własnych doświadczeń iż moje nazwisko zmieniało się niejednokrotnie. Ostatni raz w latach 50 (!!!) XX wieku...
W ramach spolszczania rzekomo niemieckich nazwisk zmieniono połowie rodziny nazwisko z Gattner na Gatner. W ten sposób połowa rodziny (w tym bracia) nosi różne nazwiska, pomimo bliskiego pokrewieństwa. Swoją drogą co ciekawe ponad połowa osób o ww nazwisku w tym kraju to rodzina Zapewne pozostali w jakiś sposób również, jednak pokrewieństwo jest rzędu co najmniej 5 pokoleń.
czasem takie pomyłki są bolesne dla ludzi. Moja babcia straciła mamę, jak miała 9 lat. Mama miała na imię Dominika, jeden urząd (podczas odtwarzania dokumentów po wojnie) zrobił z niej Domicellę - a potem taka pomyłka się ciągnie we wszystkich papierach i zmienić to tylko można na drodze sądowej... a przecież imiona rosziców są taką ważną częścią naszej tożsamości. Bardzo byłam zła, że nawet na akcie zgonu babci, było wpisane niezgodne z prawdą imię jej matki, pomimo, że przedstawiliśmy akt ślubu prababki na którym widniało imię Dominika.
Flape - byłeś w woju? Chyba już o tym pisałem tutaj ale mój wujek nazywał się Makosch jego żona Makoś a jego syn Makosz, wszystkie te zniekształcenia nastąpiły po II WŚ z wiadomych względów.
Kolega z wojska miał ciekawe nazwisko.Podczas osiedlania Polaków na Pomorzu wyrabiano im dokumenty.Papiery były ścisłego zarachowania.Dziadek kumpla nazywał się Kołodziejczyk,wpisano nazwisko Kołodziejek.Nie można było kreślić więc powstało nowe nazwisko KOŁODZIEJEK VEL KOŁODZIEJCZYK!!!Tak to trwa do dzisiejszych czasów,miał problem z dowodem osobistym ponieważ brakło miejsca na nazwisko Śmialiśmy się zawsze że powinien się ożenić z Żmuda-Trzebiatowską i dołączyć sobie jej nazwisko.
Nazwisko mojej prabadki w dokumentach stanu cywilnego widziałam już w wielu formach: Chodyas, Hodyas, Chodyasz, Hodias, Hodyjas.
Jedno jest pewne dla potomnych dawne księgi USC to skarbnica wiedzy, nawet jeśli zdarzają sie tam takie pomyłki
Mezalianse raczej nie zdarzały się zbyt często, ale istotnie, stare księgi metrykalne mogą być dla potomnych dowodem takiej ewentualnej "zbrodni" naszej prababci, czy też pradziadka. W przypadku tu przedstawionym nic takiego nie miało miejsca: otóż syn gospodarza ożenił się z córką kolejarza.
Z tego typu starych dokumentów można się dowiedzieć także wielu innych rzeczy, np. religii delikwenta, czasem czegoś o jego dziadkach. Podawano także przyczynę "zeyścia", znaczy się zgonu (często w formie "zagadki": schodzono zatem np. na konwulsje, duszność, śmierć dziecięcą, debilizm itd).
Trzeba tu dodać, że urzędnicy sprzed stu lat nie zadawali sobie na ogół trudu konfrontacji danych podawanych przez petentów z innymi dostępnymi dokumentami. Stąd wiele ewidentnych pomyłek wynikających z przejęzyczeń, czy niedosłuchów. Przez to co najmniej połowa współczesnych Polaków ma dziadków, czy pradziadków (z linii ojca), o nazwiskach innych, niż to współczesne.
W wieku XIX i wcześniej normalnym było, że we wszelkich aktach stanu cywilnego, obok imienia i nazwiska delikwentów wpisywano ich t.zw. kondycję, która określała m.in. ich stan majątkowy, pochodzenie, status albo wykonywany zawód. Stąd w wielu wypadkach można się dowiedzieć, czy dana osoba była np. pochodzenia szlacheckiego (nob), czy chłopskiego (np. lab., agr.), a w przypadku miast, czy był to rzemieślnik lub znaczący obywatel (fam. , sław.), czy też "wyrobnik" (lab).
Jak widać w tym poświadczeniu o ślubie, informacje tego rodzaju wpisywano jeszcze w latach 20 (i zresztą w późniejszych latach także).
Z braku innych źródeł, takie wpisy okazują się bardzo cenne dla genealogów.