Mając naście lat i kiedy już było mi wolno poruszać się samemu po publicznych drogach oczywiście rowerem ( po I komunii ) dojeżdżałem z Kozy W. do mojej babci w Miechowie, to zawsze miałem niesamowitego pietra jadąc obok tej dzwonnicy. Nie wiem z czego to wynikało, bo nie byłem tak bardzo strachliwy a jednak w tym miejscu zawsze cykora miałem zwłaszcza gdy wracałem wieczorem.
Ten sklep na owe czasy to taki miechowski Lidl , tam było szwarc , mydło i powidło a pamietam równiez panią sklepową , mieszkała jakoś niedaleko -lata 60-te ub. wieku