Lubię cegielnie, takie małe fabryczki. Poznikały z krajobrazów, a kojarzyły mi się z dawnymi przedmieściami; już nie miasto, jeszcze nie wieś - klimat jak z książeczek z lat 60ych typu "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa".
Poza tym takie cegielnie produkowały porządny budulec, nie jakąś tępą zalewę betonową.