W żadnym wypadku nie pisałem negatywnie o "sprytnych" przedsiębiorcach. Chciałem tylko nakreślić kontekst sytuacji: rządzi nami komunistyczna partia, nie ma głodnych, nie ma prawdy w szkołach, powstają wielkie osiedla, musimy udawać (albo wierzyć), że Ci, którzy nas zniewolili i wymordowali naszą elitę w Katyniu, są naszymi najlepszymi przyjaciółmi. Nie ma raczej problemów z pracą, a jak ktoś chce kupować w Pewexie i robić na innych wrażenie nosząc oryginalne Teksasy, to powinien być sprytny i zostać przedsiębiorcą.
Jeżeli jednak, ktoś będzie chciał zrobić wrażenie na innych działalnością w opozycji albo po prostu będzie mu to nakazywało sumienie, to może go spotkać los Pyjasa lub Popiełuszki.
A dlaczegóż to lody sprzedawali sprytni przedsiębiorcy a nie kępińscy rzemieślnicy? To były takie wysepki przedwojennej "normalności" - zaradni, pracowici ludzie. Mieli więcej ? Tak! Ale nazywać ich spryciarzami ?
A jednoznaczna ocena tamtych lat nie jest prosta. Myślę,że największym osiągnięciem był pełen dostęp do nauki.
To procentuje nadal,bo chociaż pomoc socjalna dla studentów jest mocno ograniczona, to studia na państwowych uczelniach są nadal darmowe. Za "moich czasów " (2 połowa lat 70-tych) tylko dzięki stypendium i taniemu akademikowi kończyliśmy studia, nawet tak elitarne jak medyczne.Tak obecnie wyśmiewane i potępiane punkty za pochodzenie pozwoliły ogromnej rzeszy młodych ludzi zdobyć wyższe wykształcenie. Moi przedwojenni rodzice, nie mogli nawet marzyć o szkole średniej ! Ba, również terminowanie do zawodu wiązało się z opłatami i darmową płacą ucznia.No i jak te czasy jednoznacznie ocenić? Nic nie jest tylko białe lub czarne.
No właśnie, trafna uwaga z tym, że nikt nie głodował. Admiratorom tego okresu, w tym samemu sobie przypominam los ks. Jerzego Popiełuszki czy Stanisława Pyjasa, który został brutalnie pobity na zlecenie SB po czym zmarł, równo czterdzieści lat temu.
Pamiętajcie o tym, wspominając smak lodów sprzedawanych przez sprytnych przedsiębiorców podczas pochodów pierwszego maja.