Panie Maciejku, proszę nie suponować mi zdenerwowania, bo napisałam, że "mnie nie podoba się", a to znaczy zupełnie co innego. Z treścią tego co Pan napisał nie mam zamiaru dyskutować. Zaznaczę tylko, że szermowanie argumentami odnoszącymi się do wyznawanej przez oponenta religii kłóci się w oczywisty sposób z tolerancją, której jest Pan rzekomo gorącym propagatorem.
Panu Kempenowi dziękuję za link do ciekawego tekstu, a PanuRysiowi za mądry komentarz.
Maciek, Hanka o której mówimy może i chciała dobrze (ze swojego punktu widzenia), ale sam chyba przyznasz, że postulaty oddania ZSRR terenów Polski wschodniej, a z resztek uczynienia kolejnej republiki radzieckiej to chyba lekkie przegięcie. Na usprawiedliwienie Hanki można jedynie powiedzierć, że była młoda i głupia (choć teoretycznie wykształcona, i to całkiem nieźle). Nie ona pierwsza i nie ostatnia uwierzyła w komunizm i w Stalina. Dziś wszyscy jesteśmy mądrzejsi o doświadczenia historyczne. Obecnie nawet gołym okiem widać, że komunizm i faszyzm aż tak bardzo od siebie się nie różniły (choć nie do wszystkich to dociera, a komunizm wciąż jest gdzie niegdzie modny). Obydwa systemy mają na sumieniu tyle zbrodni, jak nikt inny w historii. W istocie, w imię narodu czy też proletariatu miały one w pogardzie tych, o innych poglądach, rasie, pochodzeniu itp.
Hanka zginęła jeszcze w czasie wojny, więc nie dane jest nam sprawdzić, jakie były by jej losy po jej zakończeniu. Tego i ona sama nie wiedziała, zatem nie był to z pewnością typ karierowicza. Ale czy to jest powód, by jej imieniem czcić nazwy ulic? O ile wiem, Hanka żadnych wielkich czynów heroicznych nie dokonała.
Co do tolerancji, o której wspominasz, to nie dotyczy ona jedynie "prześladowań" ateistów, innowierców, socjalistów, komunistów, gejów, lesbijek etc przez kościól, państwo, siły wsteczne i nie wiem, co tam jeszcze. To działa, niestety w obie strony. Hanka Sawicka, wyznawczyni komunizmu, świadomie, czy nieświadomie działała na rzecz systemu skrajnie nietolerancyjnego. Podam prosty przykład: otóż, gdyby ogólnie znany, niejaki Biedroń, którego ponoć ostatnio policja "ciężko" pobiła cofnął się w przeszłość i urządzał swoje marsze np. w 1937 w Berlinie albo w 1947 w Moskwie, czy też w 1952 w Warszawie to skończyłby albo w Buchenwaldzie, albo w jakimś łagrze na Syberii, a w najlepszym razie w Rawiczu lub Sieradzu. Współwięźniowie zapewniliby mu tam wiele nieoczekiwanych doznań.
Zofia, nie wiem co Cie denerwuje, zginela przed poczatkiem wielkiej przyjazni polsko-radzieckiej, walka o wolnosc to zawsze walka, nie wazne jakimi srodkami, przyczynila sie do wojny z faszyzmem, aby wygrac, musi walczyc kazdy, nie wazne od pogladow politycznych czy wyznania, wiec uwazam, ze zasluguje na to, aby nazwano ulice jej imieniem, a jesli to co piszesz zofia, to naprawde twoje slowa i zdanie, to jestes cholernie niedouczona. Pierwszym i podstawowym zalozeniem ZWM byla walka z faszyzmem, dopiero w 45 spaczyli te idee. Tyle sie wokol mowi o tolerancji, ale jesli komunista wybilby batalion ss, dywizje pancerna i zagryzl hitlera i tak nie chcieli byscie nazwac jego imieniem ulicy, bo przeciez byl komunista, a to zlo, nie jest wino Sawickiej, ze organy propagandowe wykorzystaly ja do szerzenia swojej komunistycznej papki. Wokol mowi sie tyle o tolerancji, jest pani moze chrzescijanka, raczej, czy podaje sie pani za chrzescijanke? Pozniej ludzie krytykuja ateizm...