Mnie też te stemple rażą, tak samo jak na albumach i ilustracjach w książkach bibliotecznych. Nie neguję ich w ogóle, tylko wielkość i sposób umieszczania. Jako znaki własnościowe są konieczne i jako udokumentowanie proweniencji słuszne, ale powinny zejść (dosłownie) na margines, zasłaniając obiekt minimalnie i o ile to możliwe w wolnym, niekolizyjnym miejscu.