Zbliżaja się święta Wielkiej Nocy, święta pełne radości i nadziei. Tradycyjnie w Wielka Sobotę udamy się do kościoła poświęcić potrawy, którymi w niedzielny poranek podzielimy się z Rodziną, po śniadaniu poszukamy prezentów zostawionych przez zajączka, a w Lany Poniedziałek - lać będzie się woda.
Tradycja świąteczna, lokalne obyczaje, rodzinne zwyczaje budują atmosferę Wielkanocy. Wielu z Nas z wielkim rozrzewnieniem wspomina święta spędzane u dziadków, żałując, że dzisiaj już nie.....
I tu miejsce na Nasze wspomnienia, przywracanie zapomnianych lub zanikających obyczajów, nawet tych rodzinnych, bo dzięki nim budujemy naszą "małą ojczyznę"
By dojść do źródła, trzeba płynąć pod prąd.
Zając a sprawa Kępińska
- u nas zając zawsze przychodzi po święconce (chodzimy ok. 16)- bo rano malujemy jaja. Zając kica sobie w ogródku i chowa tam prezenty. Kiedy przychodzą Wasze zające? Spotkałam się też z niedzielą, dlatego pytam.
- drugi zwyczaj już jest chyba miejscowy. "Boże rany" w Wielki Piątek - czyli prawomocne baty rózgą. Jak byłam mała dostawałam takie symboliczne na pamiątkę cierpień Jezusa.
jak ja byłam mała też chował nam zając koszyczki pełne słodkości niestety prawde mówiąc nie pamietam już czy to była sobota czy niedziela ale kojarzę niedziele baty rózgą w wielki piątek też byly i też oczywiście tylko symboliczne hehe babcia już o to zadbała sobota święconka niedziela śniadanko a poniedzialek wielkie lanie wodą zazwyczaj było ciepło i bardzo mokro czasem też wesoło nie Pani Efko teraz już raczej staram sie nie wychodzić z domu w lany poniedziałek choć to wielka frajda polać sie wodą ale napewno jak bede miała własne dzieci pochowam im koszyki, znaczy nie ja, zajączek wielkanocny rzecz jasna fajna jest Wielkanoc
Lany Poniedziałek dzieciństwa, to babcia Helena psikajaca symbolicznie wodą toaletowa "Basia".
Lany Poniedziałek teraz, o ile pogoda dopisze,
bitwa wodna "F"(moja rodzina) kontra "F" (rodzina siostry mojej Mamy)
By dojść do źródła, trzeba płynąć pod prąd.
My przy stole w Wielkanoc stukamy się jajkami - ten którego jajko najdłużej pozostanie nie stłuczone - będzie miał powodzenie do konca roku (w sensie szczęście go nie opuści)
i bez celu podąża w miejsca przez człowieka wzgardzone....
mu zawsze bazie wielkanocne zjadaliśmy na chore gardło... A z pisanek... najbardziej pamiętam jak przyjechała do nas w odwiedziny znajoma ze Związku Radzieckiego i wymalowała jajo w piękne rakiety z napisem CCCP! Było co święcić!
Dzisiaj, w Wielki Piątek jest post ścisły, nie wiem jak u Was, ale u mnie tradycyjny obiad to pyry w mundurkach z gzikiem, masełkiem albo śledziami w śmietanie. Taka pycha, że to nie post a obżarstwo...
"Pogrzeb żuru i przywoływka ? zwyczaje wielkanocne w dawnej Wielkopolsce, Wielkanoc, ciekawostki"
Święta Wielkanocne miały w dawnej Wielkopolsce niezwykle bogatą obrzędowość. W Wielki Czwartek palono żur, w Wielki Piątek okładano się rózgami, a w Wielkanocną Niedzielę po Rezurekcji należało co sił biec do chałup, by najbliższe żniwa co prędzej ukończyć.
Żur był podstawą wielkopostnego jadłospisu, nic więc dziwnego, że pod koniec czterdziestodniowych umartwień żegnano się z nim bez żalu, a nawet z pewną radością. W Wielkopolsce i na Kujawach powszechne było rozbijanie, palenie lub zakopywanie garnków z tą postną potrawą. Czyniono to zwykle w Wielki Czwartek robiąc przy tym niemało zamieszania i hałasu. Tłuczono garnki z żurem o progi domostw, o drzwi wejściowe albo w opłotkach, waląc w naczynie łopatą.
W niektórych częściach regionu żur wynoszono poza obręb wsi i tam zakopywano lub palono razem z różnego rodzaju odpadkami i nieczystościami. Gdzieniegdzie garnek z żurem dźwigać musiała dziewczyna, a idący za nią dopóty uderzali w naczynie kijami, dopóki się nie rozbiło. Całej operacji towarzyszyło zawodzenie, żałobne pieśni i głośne lamentacje. W niektórych wielkopolskich wsiach m.in. pod Gnieznem w Wielki Czwartek urządzano także palenie Judasza, czyli słomianej kukły ubranej różnego typu szmaty.
Powszechnym zwyczajem, którego echa przetrwały do dziś były Boże rany. W Wielki Piątek, jeszcze przed świtaniem gospodyni brała do ręki sprężyste rózgi, albo skórzany pasek i na pamiątkę biczowania Jezusa okładała nimi wszystkich domowników od męża począwszy, a na najmłodszym dziecku skończywszy. Dla wielu kobiet była to dobra okazja do odpłacenia ?chłopu? pięknym za nadobne, z czego niektóre niewiasty skwapliwie korzystały.
W Wielki Piątek rozpoczynano także kraszenie, czyli barwienie jaj. Trudniły się tym gospodynie i ich córki, prześcigając się w pomysłach i technikach zdobniczych. Wielkopolskie kraszanki nie były tak rozbudowane pod względem kolorystyki i ornamentu, jak w innych regionach Polski. Niemniej w ich przygotowanie każda gospodyni wkładała wiele serca i za punkt honoru poczytywała sobie ukraszenie mendla, czyli 15 jaj, każde w innym kolorze. W niektórych wielkopolskich wsiach praktykowano także poranne kąpiele w stawach, rowach i strumykach, co miało chronić kąpiącego się przed chorobami skórnymi.
W Wielką Sobotę święcono wielkanocne potrawy. Proboszcz jechał najpierw do dworu, a następnie udawał się do wsi, gdzie zebrane w jednym miejscu kobiety czekały na niego w milczeniu. Święcenie odbywało się zwykle w zagrodzie najbogatszego gospodarza, a na stoły wynoszono, co miano najlepszego. Po poświęceniu organista z każdego święconego wybierał po jednym jajku do przygotowanego wcześniej kosza, a gospodynie wracały do chałup powtarzając z radością: ?Niedaleko Wielkanocka, tylko do niej jedna nocka?.
W Wielką Sobotę święcono także ogień i wodę. Tą ostatnią skrapiano domostwo i obejście, a później dobrze chowano, by wykorzystać ponownie w czasie kolędy po Bożym Narodzeniu. Przed wojną zdarzało się także, że gospodarz przed pierwszym siewem kropił poświęconą wodą pole, wierząc, że zabieg ten uchroni plony przed szkodnikami i zarazą.
Świętowanie zaczynano w Wielkanocną Niedzielę po Rezurekcji, którą dawniej odprawiano wczesnym rankiem. Po Mszy każdy co prędzej wskakiwał na swój wóz i popędzał konie, by jak najszybciej wrócić do domu, bo to zwiastowało wczesne ukończenie żniw. Gdy konie zastąpiono samochodami, wyścigi takie często kończyły się mniej lub bardziej poważnymi wypadkami.
Nie spieszono się za to do jadła. Wręcz przeciwnie. Zasiadano do niego z powagą i godnością, zaczynając wielkanocne śniadanie od kromki suchego chleba z solą, po której pito kawę, maczając w niej kawałki słodkiego placka. Następnie spożywano szynkę z oliwą i octem, wędlinę, jaja oraz inne świąteczne potrawy. Nie znano zwyczaju dzielenia się święconym jajkiem, zdarzało się natomiast, że na początku śniadania raczono się chrzanem.
Innym powszechnie znanym w Wielkopolsce zwyczajem była tzw. przywoływka, czyli publiczne wygłaszanie rymowanych oracji nt. dziewcząt mieszkających we wsi z dachu stodoły, słupa lub innego wysokiego obiektu. Wtedy to również obwieszczano ile kubłów wody która panna dostanie nazajutrz.
W Wielkanocny Poniedziałek prócz oblewania się wodą praktykowano także chodzenie po wsi z maskami zwierzęcymi niespotykane w żadnym innym regionie kraju. W orszaku z wielkim hałasem podążał dziad, baba, kominiarz i niedźwiedź. Chadzano także z kurasem, czyli sztucznym kogutem sporządzonym z drzewa lub gliny i osadzonym na kółkach.
bg / Gniezno
?
Katolicka Agencja Informacyjna
Tradycja świąteczna, lokalne obyczaje, rodzinne zwyczaje budują atmosferę Wielkanocy. Wielu z Nas z wielkim rozrzewnieniem wspomina święta spędzane u dziadków, żałując, że dzisiaj już nie.....
I tu miejsce na Nasze wspomnienia, przywracanie zapomnianych lub zanikających obyczajów, nawet tych rodzinnych, bo dzięki nim budujemy naszą "małą ojczyznę"
By dojść do źródła, trzeba płynąć pod prąd.