Podejrzewam, że takich osób może być znaaacznie więcej. Z tego co mówił mi tato pod koniec lat 50 w tych okolicach (choć nie pytałem dokładnie gdzie) prowadzono prace ziemne. Robotnicy podczas wykopywania rowów znajdowali ponoć bardzo wiele takich naczyń, najwyraźniej, zdając sobie sprawę z wartości archeo. tych wykopków nie niszczyli ich tylko odkładali na bok, na całkiem sporą stertę. Wszyscy chętni mogli i zabierali co chcieli. Co ciekawe pośród typowych popielnic i urn tato znalazł ostrze toporka wielkości mniej więcej dłoni - oddał go do muzeum i słuch po nim zaginął. Co do innych znalezisk, cześć dzieci zaniosły do szkół, cześć została zniszczona/wyrzucona na śmietnik przez rodziców, którzy uważali, że przedmioty z pochówków przynoszą nieszczęście, a większość trafiła z powrotem do rowu. Z tego co mi mówił nie tylko w okolicach Zagasło można był coś znaleźć. Wspominał o okolicach targowiska oraz bagien (bardziej współczesne, militarne). W okolicy bagien sam znalazłem wprasowaną w drogę i mocno zniszczoną stalową łuskę artyleryjską 75 mm prawdopodobnie z PaK-a
W takim razie to już czwarta, nie związana z badaniami osoba, która znalazła tam urnę. Cmentarzysko jest wielkie, zajmuje kilka hektarów, na pewno rozciąga się w kierunku szpitala. To, co jest widoczne na zdjęciu najprawdopodobniej nie zawierało prochów ale strawę na ostatnią drogę.