Ks. Jan Twardowski
O stale obecnych
Mówiła że naprawdę można kochać umarłych
bo właśnie oni są uparcie obecni
nie zasypiają
mają okrągły czas więc się nie spieszą
spokojni ponieważ niczego nie wykończyli
nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi
nie połykają tak jak my przerażonego sensu
nie udają ani lepszych ani gorszych
nie wydajemy o nich tysiąca sądów
zawsze ci sami jak olcha do końca zielona
znają nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamują miłości
ale pomagają znaleźć zagubione przedmioty
nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć
nie straszą pustka pełną erudycji
nie łączą świętości z apetytem
bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilkę
przechodzą obok z niepostrzeżonym ciałem
ocalili znacznie więcej niż duszę
Dzisiaj umarli pokazali nam, że można żyć razem i w zgodzie. Że po latach nawet wojny i konflikty polityczne nie mają znaczenia. Na zapomnianych cmentarzach, które powracają do życia urzeczywistnia się idea tolerancji i ekumenizmu.
Cmentarz ewangelicko –augsburski w Marcinkach pierwszy raz odwiedziliśmy z moim mężem kempenem wczesną wiosną 2009 roku. Ciężko było tam trafić. Jak pytaliśmy o drogę, część osób nawet nie wiedziała, że taki cmentarz jest. Stał na uboczu wyrzucony na margines społecznej świadomości. Zarośnięty i zapomniany. Zawładnięty przez przyrodę. W gęstwinie gałęzi można było zauważyć pojedyncze nagrobki. Cmentarz zlał się z lasem: porastające mogiły konwalie rozrosły się wszędzie, drzewa wrastały w groby. Pomyślałam wówczas, że wspaniale byłoby uratować ten cmentarz, przywrócić go ludzkiej pamięci. Ale tyle pracy mieliśmy na „naszym” terenie, a Marcinki to już inny powiat.
Dwa lata później, również wiosną, na naszej stronie pojawiła się informacja, że miejscowi ludzie porządkują cmentarz w Marcinkach. Pojawiły się pierwsze zdjęcia, potem informacja o tym, że jest tam stawiany krzyż. Jednak dopiero dzisiaj, 25 czerwca 2011r, podczas nabożeństwa ekumenicznego, przekonałam się jak ogromną i wspaniałą pracę wykonali mieszkańcy Marcinek z inicjatywy Pana Kazimierza Kruszyny. Gąszcz drzew i gałęzi zniknął, na jego miejscu pojawiły się mogiły i nagrobki, staranie wydobyte z ziemi i oczyszczone. Widać, że część z nich była sklejana – tak jak na „naszych” cmentarzach. Podobnie jak u nas Pan Kruszyna zastosował oprysk, aby powstrzymać ekspansję roślinności. Ciekawym dla nas rozwiązaniem był środek do uśmiercania korzeni wyciętych drzew, aby nie pojawiały się boczne odrosty. Na cmentarzu stanął krzyż – aby to miejsce odsykało swój sakralny charakter. Efekt tych prac jest niesamowity. A to wszystko zostało osiągnięte w przeciągu czterech miesięcy!
Z ogromnym wzruszeniem obserwowałam dumę mieszkańców Marcinek, którzy tłumnie zgromadzili się na cmentarzu, aby pobłogosławić krzyż. Duma ta była zasłużona. Wykonali ogromną pracę. Ale bezcenne dla mnie były łzy w oczach starszych mieszkańców wioski. Kiedyś chodzili do jednej szkoły, jednak zawiłe losy historii sprawiły, że część z nich została w Polsce, część przeprowadziła się do Niemiec. Przy wejściu zatrzymywali się w zadumie i spoglądali na starą szkolną fotografię, a później odwiedzali groby tych. których kiedyś znali. Niesamowite było wystąpienie pana Kurta Kulla. Do jego rodziny należy nagrobek nad którym się kiedyś zastanawialiśmy. To on jest ostatnią osoba na liście rodzeństwa, tą bez daty śmierci.
http://www.kepnosocjum.pl/photogallery.php?photo_id=12500 Dziękował, za to, że ten cmenatrz i jego rodzinny grób ocalał.
Cmentarz Ewagelicko-Agusburski w Marcinkach pozwala pamiętać o wspólnej przeszłości. Daje lokalnej społeczności korzenie i sprawia, że zyskują oni siłę, którą wykorzystali w tej wspaniałej akcji. Tak bym chciała aby inne wioski i miasteczka poszły ich śladem! Mieszkańcy Marcinek, Panie Kazimierzu, jesteście dla nas i dla innych inspracją!
Chciałem dodać iż firma \"Melons\" zaprojektowała i wykonała nieodpłatnie tablicę informacyjna przy wejściu na cmentarz oraz tabliczkę na krzyż. Proszono mnie abym za to podziękował.
kepnosocjum dziękujemy za wypożyczenie antyram i materiałów oraz medialne wsparcie na stronie.